Skip to content

Legendy Pychowickie - Kostrze Traditional Cache

This cache has been archived.

Galician Reviewer: Skrytka jest zbyt długo nieaktywna, więc jestem zmuszony ją zarchiwizować.

More
Hidden : 4/4/2019
Difficulty:
1.5 out of 5
Terrain:
2 out of 5

Size: Size:   small (small)

Join now to view geocache location details. It's free!

Watch

How Geocaching Works

Please note Use of geocaching.com services is subject to the terms and conditions in our disclaimer.

Geocache Description:


Działo się to w dawnych czasach, kiedy na Wawelu zasiadała na tronie królowa Jadwiga, a niedalekimi dobrami kostrzeckimi, leżącymi po drugiej stronie Wisły w kierunku Tyńca, władał Jan Tęczyński. Pieczętował się on herbem Topór. Był kasztelanem krakowskim i kasztelanem wojnickim oraz dzielnym i pobożnym rycerzem. Jego mały, drewniany kasztel znajdował się na wzgórzu zwanym Solnik w Kostrzu, powyżej dzisiejszej kapliczki.

Pewnego słonecznego poranka kasztelan po porannych modlitwach postanowił wybrać się na małe polowanie w okoliczne bory. Jak to zwykł stale czynić, przed wyjazdem polecił się opiece Bożej i Najświętszej Panienki oraz patronom rycerzy św. Archaniołowi Michałowi i św. Jerzemu. Na łowiecką wyprawę do lasu pojechał tym razem w otoczeniu tylko przybocznego giermka Adama z Wojnicza. Jechał na swoim ulubionym koniu. Ogier ten miał zawołanie „Granat” ze względu na granatowy kolor szat, które możnowładca lubił nosić i w który to kolor również przyozdabiał swego konia w czasie parad i turniejów czy też jadąc na wojny.
Tego dnia wyprawa miała niestety potoczyć się inaczej niż zwykle. Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Rycerze jechali rozkoszując się pięknem poranka, bujnej przyrody, a jednocześnie wypatrując dzikiego zwierza. Nagle na skraju boru kasztelana i jego giermka zaatakowała grupa uzbrojonych bandytów. Wyskakując z gęstwiny napadli na zaskoczonych rycerzy. Ponieważ giermek jechał pierwszy i nie spodziewał się ataku, nie zdążył zasłonić się przed oszczepem. Grot przeszył jego pierś. Adam zdążył tylko krzyknąć „Jezu” i runął martwy z konia na ziemię. Kasztelan miał więcej szczęścia, a do tego był wyśmienitym rycerzem. Od razu spiął konia i zrobił gwałtowny unik tak, że strzała z łuku przeleciała mu tuż koło ucha. Jan ruszył do ataku. Kasztelan walczył dzielnie oraz skutecznie także dzięki temu, że miał wspieracie w walce w swoim bojowym koniu. Zwierzę zaprawione do walki walczyło równie zawzięcie co jego właściciel. Koń atakował bandytów kopytami z metalowymi podkowami, które skutecznie zadawały rany i powaliły wielu rzezimieszków na ziemię.
Niestety przewaga rozbójników była ogromna – kilkunastu na jednego. Minuty mijały, a broniący się – pan i jego wierny koń – słabli. Jan z Tęczyna i „Granat” co prawda mieli na razie tylko drobne draśnięcia, ale sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Już wydawało się, że kasztelan i jego dzielny rumak ulegną, kiedy wszyscy usłyszeli z daleka konie w galopie. Rozbójnicy domyślili się, że nadchodzi odsiecz dla kasztelana i czmychnęli w leśną gęstwinę. Zmęczony możnowładca dostrzegł ze zdziwieniem z dala jakieś złote błyski. Pomyślał, że pewnie z przemęczenia ma już jakieś majaki. Za chwilę okazało się jednak, że były to promyki słońca odbijające się od królewskiej korony. Oto sama królowa Jadwiga po porannej mszy św., za natchnieniem Bożym otrzymanym w czasie modlitwy przed czarnym krucyfiksem w katedrze wawelskiej, odczuła głęboką potrzebę odwiedzenia swojego wiernego rycerza i przybyła na czele zbrojnego orszaku. W ten sposób Boża Opatrzność ocaliła dzielnego rycerza, obrońcę ojczyzny. Dla uczczenia tego wydarzenia święta królowa nadała Janowi nowy herb – walczącego konia stojącego na tylnych nogach w kolorze granatowym na złotym, królewskim tle.

Additional Hints (No hints available.)