Seria „Zapomniane Perły” dotyczy dawnych, rozsianych po całym powiecie górowskim, ale nie tylko, majątków ziemskich, które sięgają swoim rodowodem niejednokrotnie kilkuset lat wstecz. Niektóre przedstawiane tu dawne dwory i pałace mogłyby zawstydzić niejedną ówczesną znaną rezydencję, jednakże okres swojej świetności mają już poza sobą. Ząb czasu okrutnie się z nimi obszedł. Wiele z pałaców pozbawionych właścicieli czy choćby gospodarza nieuchronnie chyli się ku upadkowi, a dawne parki wokół nich zarosły i zdziczały. Tylko nielicznym z dawnych rezydencji „udało się” i uzyskały drugą szansę na „dalsze życie”.
Po kilku podróżach zakończonych ściskiem serca, na widok stanu w jakim dawne majątki obecnie się znajdują, wybór tematyki stał się niejako imperatywem. I nie ma tu znaczenia czy to są dobra poniemieckie. To samo dzieje się z majątkami polskimi rozsianymi na wschodzie. Odchodzi w niepamięć kawał dziedzictwa kulturowego, które nie powinno być skazane na zagładę choćby z powodu obywatelstwa (jak jeszcze do niedawna bywało w związku z państwową i ideologiczną zachętą do niszczenia wszystkiego, co poniemieckie i będące świadectwem "klasowego ucisku"). Warto wiedzieć, że tylko nieliczne z nich padły ofiarą wojennej pożogi. Większość padła łupem powojennych grabieżców, bezmyślnej dewastacji, upływającego czasu, ludzkiej obojętności lub bezdusznych przepisów. Ten kawał historii należy do nas wszystkich. Za kilkanaście/kilkadziesiąt lat po wielu z tych majątków zapewne nie będzie śladu. W pełni zasłużyły na oglądnięcie a już z pewnością na „okeszowanie”. Spójrzmy więc razem, być może po raz ostatni, w ich puste „oczodoły” okien i rozbite „czerepy” dachów. Czasem niestety w miejsca po nich… Zapraszamy.
Wieś Glinka [niem. Gleinig] położona jest ok. 5 km na północ od Góry, jadąc w kierunku Leszna. Jej nazwa związana jest z gliniastym terenem, na którym miejscowość jest położona. Najstarsza wzmianka o niej pochodzi z roku 1244. Przez długi czas była majątkiem kościelnym. Należała do opatów wrocławskich, a od XIV w. do zakonu cystersów z Lubiąża. Kolejnymi właścicielami Glinki były rodziny von Dyhr, von Stosch, a ostatnimi jej posiadaczami - od roku 1831 - byli von Zobeltitzowie.
Obecny barokowy pałac został zbudowany w drugiej połowie XVIII wieku. Pierwotnie zwarta bryła zaplanowana została na planie prostokąta z dachem mansardowym z lukarnami i dwoma bocznymi ryzalitami.
W późniejszym okresie (koniec XIX w) pałac został rozbudowany i powiększony o dodatkowe skrzydła, kondygnację i oficynę. Elewację podzielono pilastrami na niskich cokołach. Okazały trzytraktowy i dwukondygnacyjny budynek otaczał spory park krajobrazowy. W roku 1937 do majątku rodziny Zobeltitzów zaliczały się grunty o powierzchni 549 ha, ziemi ornej 395 ha, łąk 83 ha, lasu 53 ha, 2 ogrodów i jednego parku. Majątek przynosił dochód w wysokości 7410 marek. Poza tym właściciele mieli udziały w pobliskiej górowskiej cukrowni, młynie parowym i mleczarni. Budynek przebudowano jeszcze na początku XX w. W czasie II wojny światowej, mimo toczonych w okolicy ciężkich walk, obiekt przetrwał w zadziwiająco dobrym stanie.
W nowych realiach PRL-u pałac trafił pod zarząd lokalnych zakładów rolnych. Mieściły się w nim: przedszkole, żłobek, mieszkania, biura i stołówka. Przechodził niezbędne remonty w latach: 50-tych i 60-tych. Opustoszał definitywnie w ostatniej dekadzie minionego wieku wraz z upadkiem PGR-ów. Wprawdzie w 2003 roku rządowa Agencja Nieruchomości Rolnych zawarła umowę z dzierżawcą na okres dziesięciu lat ale już po 6 latach kontrola ANR wykazała, że pałac jest w złym stanie technicznym, a sam dzierżawca nie miał zamiaru realizować poleceń konserwatora zabytków. Umowę zerwano. Obecny stan pałacu można określić jako krytyczny, a wstęp na jego teren jest, ze względów bezpieczeństwa, zabroniony. Wewnątrz nie zachowało się praktycznie nic. Zostały tylko gołe ściany, pozrywane podłogi, walające się porozbijane dachówki, zerwane stropy, a okna zieją pustymi oczodołami.
Oprócz bryły pałacu można zobaczyć pamiętającą czasy świetności kutą bramę wjazdową z herbowym sobolem – znakiem rodowym von Zobeltitz - na jej szczycie i dawny pałacowy park w stanie dzikim, z gęstwiną jeżyn.
Miejscowość ma również swoje legendy ale miejsce im poświęcono w serii keszy: „Legendy Góry i okolic”.
Kesz:
Właściwie powinniśmy zaznaczyć, że dostęp do skrzynki jest sezonowy. Mimo przypałacowych hektarów, niepielęgnowana przyroda wokół jest bezwzględna i baaaaardzo dynamiczna! To co dostępne jest zimą i wczesną wiosną, niemożliwe jest do osiągnięcia latem i wczesną jesienią! Naprawdę mieliśmy problem z ukryciem kesza tak aby i miejsce było bezpieczne i dostęp do niego całoroczny. Stąd prośba - doceńcie to i nie krytykujcie bezpodstawnie! Kesza umieściliśmy po wewnętrznej stronie.... 11-12 kroków od..., pod parasolem... Wystarczy! A do sforsowania macie... 2-3 metry (i to w sezonie!) krzaczorów! Najwyżej posłużcie się maczetą!
Budowla jest opuszczona. Zakazy na bramie dotyczą ewentualnego bezpieczeństwa wchodzących ale my tam nie wchodzimy. Póki co widok z bramy lub z perspektywy kesza wystarczy. Reszta na własną odpowiedzialność! Skrzynka to mały klipsiak.
Źródło:
http://www.glogow.pl/okolice/podstrony/gorowski/glinka.htm
Przewodnik Turystyczno-Krajoznawczy po Ziemi Górowskiej, Góra 2003.