Znalazłem takie miejsce i taki oto opis (nietoperz.militarni.pl) - nic dodać nic ująć ...
Przez 50 lat na siłę zmuszano nas do grabienia liści i malowania krawężników na biało... Przez 50 wmawiano nam różne dziwne historie.... Nagle okazało się , że wszystko jest inaczej.... Ci sami są jednak polegli ... setki tysięcy bezimiennych żołnierzy, którzy chcieli kiedyś wrócić do domów i napić się wódki w rodzinnych stronach...Zginęli od kul wroga, ale i od kul swoich rodaków, od odmrożeń, od chorób i z wycieńczenia ... polegli na naszej ziemi... wobec Śmierci wszyscy są równi....bez polityki i bez uprzedzeń...Poprostu żołnierski los... w każdej armi świata takiomega sam...
Niegdyś wypielęgnowane - dziś zarośnięte i zdewastowane - Cmentarze Żołnierzy Radzieckich...jedni powiedzą skośnookich dzikusów, inni okupantów a ja powiem : zwyczajnych ludzi, którzy nie pchali się tu z własnej woli... dostali rozkaz - jak żołnierze. Dziś za pieniądze zza zachodniej granicy tworzymy cmentarze żołnierzy niemieckich i szczycimy się tym , że jesteśmy częścią Europy, a zapominamy o setkach tysięcy kompletnych szkieletów spoczywających wnaszej ziemi...
- nie chce gloryfikować Armi Czerwonej... chce tylko aby dusze prostych zwyczajnych ludzi mogły spoczywać w pokoju...a bezmyślni idioci dewastujący te miejsca zastanowili się choć przez chwilę , że pod nagrobkiem , któy rozbiją spoczywa nie żaden komuch nazista czy morderca, tylko zwykły człowiek, który chciał wrócić do domu. Do matki, żony, swoich dziciaków czy przyjaciół....
W czasie II wojny światowej okolice wioski były trudnym terenem dla nacierających wojsk radzieckich, które w tym rejonie poniosły duże straty. Ostatecznie wieś została zdobyta 10 marca 1945 roku przez 2 Armię Uderzeniową. W Warczu powstał cmentarz wojskowy, w którym zostało pochowanych 530 żołnierzy radzieckich, z czego nazwiska 96 zostały zidentyfikowane.
Ciała leżą w trzech zbiorowych mogiłach o wymiarach 15 x 2 m.
Gdzieś na blogu znalazłem tłumaczenie niemieckiego opracowania dotyczącego rosyjskiego uderzenia na dzisiejsze trójmiasto...
Klempiner Berge nie odgrywały jeszcze wtedy ważnej roli. Rosjanie zaatakowali w okolicy Pszczółek bardzo późno, bo dopiero 21 marca. Przyczyną tego mógł być fakt, iż nasze pozycje w okolicy Pszczółek mogły zostać okrążone jedynie od strony zachodniej, bo od strony wschodniej rozciągały się niesprzyjające atakom pancernym Żuławy.
Przebicie Rosjan w kierunku Pruszcza Gdańskiego nastąpiło zatem nie przez Pszczółki, ale w połowie marca przez Kleszczewo. Było to odpowiednie miejsce dla przeprowadzenia obustronnych oskrzydlających ataków pancernych, dlatego też próbowano tutaj dokonać przebicia już koło 10 marca. W Skowarczu koło Pszczółek do 17 marca stacjonowali spadochroniarze, którzy w dniu 17 marca przeniesieni zostali do Emaus, a stamtąd 18.3. do Oliwy
Na południe od Leźna Rosjanie zdołali przesunąć się 17 marca w okolice Kolbud. Również front południowo-zachodni od 17 marca musiał odpierać bardzo ciężkie ataki. Po raz pierwszy wyraźnie wspomina się o „obszarze Kleszczewa” w raporcie Wehrmachtu z dnia 18 marca – co nie oznacza nic innego, jak to, że miejscowość Kleszczewo została właśnie stracona i że musiało się to wydarzyć 17, jako że raporty Wehrmachtu relacjonowały – jeżeli już – wydarzenia dnia poprzedniego. Rosyjskie czołgi próbowały przebić się na drogę Kleszczewo-Żuława-Straszyn-Prędzieszyn-Orunia. Trzy czołgi typu Panther 4 dywizji pancernej, których zadaniem było zatrzymanie Rosjan na jakiś czas, w dniu 18 marca odstrzeliły koło Żuławy, gdzie odcięty został oddział Volkssturm, dwa tuziny rosyjskich czołgów.
Jeśli chodzi o historię to tylko tyle i aż tyle..... szukając kesza proszę zachowajcie powagę..